6 października 2009

Grześ

link do strony Grzesia TUTAJ
i do aukcji dla niego TUTAJ

"U nas jednak pojawienie się Grześka było pewnego rodzaju historią jak z bajki."


"Rozwijał się programowo. Jadł za dwóch. Rósł jak na drożdżach. Mówił : “pa, pa”, ubóstwiał zabawy ze śpiewem na podskakujących kolanach, chował się, wskazywał palcem. Tylko nasi rodzice dawali nam sygnały, że coś jest nie tak. Bagatelizowaliśmy je. To oni po raz pierwszy wypowiedzieli słowo “autyzm” a my zbudowalismy mur. Nie chcieliśmy słuchać tych głupot! Tak, wiedzieliśmy że jest autyzm, nie negowaliśmy jego istnienia, ale nie miało to nic wspólnego z naszym synem. Pediatra mówił, że wszystko jest ok. A że mowa jakby stanęła? To chłopiec! Później mówią. Trzeba czekać. Chciałabym dzisiaj wymazać obraz, który pamiętam. Chwila, kiedy zobaczyłam Grzesia za szybą samochodu po 3 tygodniach nieobecności w domu w maju 2006 roku. Podbiegłam, aby się przywitać stęskniona a za szybą siedziało dziecko, które nie patrzało na mnie, nie dzieliło uśmiechu. Wyjęte z samochodu krzyczało i oddalało się jakby jedynym celem była ucieczka. Ucieczka ode mnie. "

Jak w bajce po ukłuciu wrzecionem, jak po zjedzeniu zatrutego jabłka…Grzesiu przestał chcieć się nami bawić.

To tylko fragmenty historii Grzesia z jego strony.
Informacja trafiła do mnie przez przypadek, znaleziona na blogu Olfy, liczę na to że ten wpis uświadomi lub skłoni do pomocy Grzesiowi i innym dzieciom, które potrzebują rehabilitacji, lub leczenia.

Wytrwałości i uśmiechu w pokonywaniu trudności jakie niesie nam los.

2 komentarze:

  1. Przyznam, że to smutne. Po tym frag męcie odnoszę wrażenie, że to jakaś inna bajka, która nie ma happy endu.

    OdpowiedzUsuń